Nasz prywatny wpis w mediach społecznościowych tylko wydaje się prywatny

Wpis zamieszczony przez Katarzynę Richter na prywatnym profilu doprowadził do utraty przez nią posady. „Niewypastowane buty, dziury w rajstopach, opinający się mundur, podwójny podbródek, psujące się i nierówne zęby, fryzura w nieładzie” – tak brzmiała treść jej wpisu. Polskie Linie Lotnicze LOT zdecydowały o jej natychmiastowym zwolnieniu. Sprawę dla pulsHR.pl skomentował dr Krystian Dudek – ekspert ds. wizerunku.

Każdy pracownik, bez względu na zajmowane stanowisko, jest ambasadorem marki, którą reprezentuje. Mało tego, każdy pracownik jest liderem opinii o swoim pracodawcy i marce, którą reprezentuje. Jeżeli chcemy kupić mieszkanie i skuszeni pięknymi zdjęciami z folderu idziemy do biura dewelopera, na miejscu okazuje się, że za biurkiem siedzi nasza koleżanka, która mówi „odpuść sobie, robimy te mieszkania po taniości, nie warto w nie inwestować”, to z pewnością nie zostawimy tam swoich pieniędzy, a krytyczną opinię wpływającą na naszą decyzję przekazała nam przecież szeregowa pracownica, nie prezes, dyrektor czy kierownik – komentuje dr Krystian Dudek – ekspert z zakresu wizerunku i public relations.

Dr Krystian Dudek podkreśla, że  w internecie granica między życiem prywatnym a zawodowym zaciera się. Obojętnie jakie stanowisko pełnimy w firmie, powinniśmy brać pełną odpowiedzialność za komunikację. Treść, która wydaje się prywatna, dostrzegana jest przez wszystkich i wpływa też na wizerunek i sposób postrzegania firmy. W sprawie Katarzyny Richter, pracodawcy przed zwolnieniem nie powstrzymał nawet ponowny wpis z przeprosinami. Jej przypadek nie jest odosobniony, dlatego zawsze warto przemyśleć dwa razy słowa, który wypowiadamy lub publikujemy.

Cały materiał z komentarzem dr. Krystiana Dudka dla pulsHR.pl można przeczytać TUTAJ.