Od kilku dni, gdziekolwiek nie spojrzeć, tam informacja o dziecku Roberta i Anny Lewandowskich. Firmy monitorujące media wyliczyły, ze ekwiwalent publikacji na ten temat wyniósł już 3,5 mln zł.
A dlaczego o ciąży dowiedzieliśmy się właśnie teraz? Przecież zainteresowanie
i wartość tej informacji można było stymulować już dawno.
Tak potężnego potencjału nie sposób zmarnować, dlatego firmy chcące wykorzystać rozpoznawalność marki „Lewandowski” już stoją w blokach w wyścigu o angaż rodziny Lewandowskich do promocji swoich usług czy produktów.
Trzeba przyznać, że sportowe małżeństwo rozgrywa tę sytuację w sposób przemyślany – jak dobry mecz. Dlaczego jednak o powiększeniu ich rodziny dowiedzieliśmy się tak późno? Przecież zainteresowanie można było nakręcać już od jakiegoś czasu.
Robert Lewandowski jako topowa marka musiał wybrać jednak odpowiedni czas
i okoliczność „podania newsa”. Nie mógł zrobić tego w okresie, gdy nie strzelał goli,
a w ostatnich tygodniach napastnik faktycznie był mniej skuteczny niż zwykle. Objawienie radosnej nowiny po strzelonym golu w trakcie meczu ligi mistrzów – gwarantowało globalne zasięgi i zwielokrotnione zainteresowanie mediów.
Media oszalały, a pod temat ciąży Lewandowskich podciągano wszystkie możliwe wątki. Nawet wywiady z innymi piłkarzami, gdy tylko nawiązywały choć paroma zdaniami do dziecka Lewandowskich – opatrywane były stosownymi tytułami komunikującymi radosną nowinę. Wszystko to dlatego, że liczą się kliki i sprzedaż.
Dodatkowym dopingiem jest ogromne zainteresowanie internautów i fanów piłki, którzy nie zawiedli przygotowując liczne memy o dużym potencjale viralowym. A im większe zainteresowanie odbiorców tym mocniej nakręca się rynek reklamowy.
Ekwiwalent reklamowy zapewne jeszcze się zwielokrotni, podobnie jak liczba propozycji reklamowych. A Lewandowscy na pewno mają już pomysł jak zdyskontować tak duże zainteresowanie ich dzieckiem i przekuć także w sukces biznesowy.