artykuł dra Krystiana Dudka opublikowany na portalu Dziennika Zachodniego 15 stycznia 2015 r.
Link do publikacji

Będzie wam tak dobrze, że dobrze wam tak – tak nieco ponad rok temu na antenie Polskiego Radia do zwolenników PIS-u mówił Leszek Miller. Jednak obserwując ostatnie, niezrozumiałe działania byłego premiera trudno nie odnieść wrażenia, że ta kąśliwa uwaga może okazać się prorocza dla niego samego. Tym bardziej, że od tamtego czasu popełnił kilka politycznych grzechów.
To, że politycy popełniają różne grzechy wiemy wszyscy, bo nic co ludzkie nie jest nam obce. Ale są grzechy lekkie i grzechy ciężkie. Za te drugie pokuta jest bardziej dotkliwa. A ponieważ rozpoczął się rok wyborczy – rachunek sumienia może zaowocować dotkliwym żalem… za polityczne grzechy.

Wyborcy mający pamięć lepszą od polityków pewnie pamiętają jak były premier oznajmił wschodzącej gwieździe PIS-u – Zbigniewowi Ziobrze, że ten jest zerem. Następnie dodał, że jego zdaniem problem Ziobry polega na tym, że jest zdolny, tylko niestety zdolny do wszystkiego. To jeden z przykładów millerowskich bon motów, które z czasem stały się jego znakiem firmowym. Ale kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Tym bardziej, że ten polityczny stary wyga i co by nie powiedzieć jeden ze skuteczniejszych polskich polityków jakby zatracił cenne wyczucie sytuacji, będące kluczem do politycznego raju.
Gdy dzisiaj na Śląsku toczą się rozmowy o przyszłości górnictwa, przyjeżdża premier E. Kopacz a J. Kaczyński przemawia do górników papieskim „nie lękajcie się”, L. Miller już tak nie błyszczy. Czyżby w skupieniu analizował to, jak mocno zbłądził w ostatnich dniach?

W 2007 roku Miller popełnił grzech ciężki, startując w akcie desperacji w wyborach z list Samoobrony. Jednak w 2011 roku przyjęty został jak syn marnotrawny na listy SLD, a od ówczesnego Przewodniczącego G. Napieralskiego otrzymał „jedynkę” w Gdyni. Dzisiaj, gdy zajął jego fotel przyszedł czas na rewanż, a że ma gest – M. Ogórek – byłą szefową gabinetu politycznego Napieralskiego, doktor historii kościoła ogłosił kandydatką SLD w wyborach Prezydenckich. Zaś samego Napieralskiego… zawiesił w partii. Wszak krytyka partii to grzech niewybaczalny. W przeciwieństwie do zdrady i romansu z Samoobroną?

Jak skończy drwal?

Pomyli się jednak ten kto pomyśli, że to szczyt braku wyczucia Żelaznego Kanclerza w ostatnich dniach. Kiedyś, tradycyjnie w odniesieniu do swojego ulubieńca Z. Ziobry powiedział, że ten „przypomina drwala, który się upił i z siekierą idzie w las z nadzieją, że w coś trafi”. Dzisiaj sam jak ten drwal uderza na oślep. Ostatnim z takich uderzeń, które jeszcze długo odbijać się będzie pustym echem jest fakt wprawienia w ruch politycznej kariery M. Ogórek i wstrzymanie kariery G. Napieralskiego w dniu wyjątkowym dla lewicy. W dniu śmierci zasłużonego dla partii J. Oleksego.
Pomijając strategię komunikacji i wszelkie zasady marketingu politycznego, zwykła przyzwoitość nakazuje, by w takiej chwili odłożyć wszystkie decyzje, a tym bardziej zrezygnować z publicznego komentarza o nowej kandydatce jako symbolu zmiany pokoleniowej. Przecież właśnie wtedy, jak mało kiedy, o te symbole chodziło Panie Premierze. A cisza w takiej sytuacji warta była więcej niż tysiąc słów.

L. Miller obiecywał, że pod jego ponownym przywództwem SLD czeka powrót na szczyty. Coraz bardziej prawdopodobne, że były to tylko pobożne życzenia, bo jak sam kiedyś powiedział: „Od mówienia jak ma być, nie staje się jeszcze, jak być ma.”
Warto też zaznaczyć, że grzechy polityków (bez znaczenia jakich) jakkolwiek cieszą ich konkurentów, nas powinny martwić. Bo to nasi reprezentanci i oni decydują w naszym imieniu o nas samych. Dlatego warto, by w porę nawrócili się na dobrą drogę. Dlatego Panie Premierze proszę pamiętać, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Proszę też uważać i więcej nie grzeszyć, bo wyborcy w pewnym momencie przestaną wybaczać i skończy Pan w piekle.