artykuł ukazał się na portalu www.twojezaglebie.pl 14 listopada 2014 r.
Sosnowiec
Najwięcej emocji budzi kampania w Sosnowcu, gdzie liczy się trzech głównych graczy. Przekonaliśmy się o tym podczas debaty prezydenckiej w Wyższej Szkole Humanitas, gdzie wyraźnie dominowały sztaby PO, SLD i Niezależnych, a pozostali, osamotnieni kandydaci w zasadzie nie istnieli.
To ciekawa rywalizacja i gorętsza niż 4 lata temu. M. Adamiec i A. Chęciński z jednej strony zwalczają się jak mogą, z drugiej obaj zgodnie muszą krytykować K. Górskiego. Ten natomiast definiuje ich jako osoby, które wyrosły spod jego skrzydeł – czemu dał wyraz choćby podczas wspomnianej debaty, zwracając się do nich po imieniu. Nie da się bowiem ukryć, że M. Adamiec to były radny SLD, a A. Chęciński były zastępca K. Górskiego.
Oceniając indywidualnie – K. Górski i A. Chęciński prowadzą spokojne, wyważone kampanie; bardziej emocjonalny przekaz formułuje M. Adamiec, jednak wyraźniej skupiając się na młodych wyborcach, którzy bywają kapryśni.
A. Chęciński mógłby lepiej wykorzystać fakt, iż pełni funkcję Członka Zarządu Województwa. Ale K. Górski też nie szczególnie akcentuje współpracę z lewicowym wicemarszałkiem K. Karolczakiem. Obaj kandydaci mogliby wyraźniej zaznaczać, że rządzenie miastem polega również na współpracy na szczeblu wojewódzkim, gdzie decyduje się o finansach. Bez takiego wsparcia, które oni gwarantują, miasto może wiele stracić. Taki argument, jasno i rzeczowo przedstawiony mieszkańcom mógłby przekonać wielu sosnowiczan.
Warto też zaznaczyć, że obecny prezydent wyraźnie tonuje atmosferę, co jest naturalnym zachowaniem, bo bez rewolucyjnego klimatu trudniej o zmiany.
Co ważne – wpływ na finalny wynik będzie też miała postawa kandydatów na radnych, bo to oni mają więcej możliwości prowadzenia kampanii bezpośredniej i rozmów z mieszkańcami. Pytanie czy sztaby wzięły to pod uwagę i zaplanowały spójne działania w tym zakresie, wykraczające poza przygotowanie wspólnego plakatu czy billboardu? Nie zauważam tego.
Czeladź
Ciekawa sytuacja jest w Czeladzi, w której zarówno temperatura kampanii jak i wzajemne powiązania kandydatów mogą zakręcić w głowie. Do rywalizacji o fotel burmistrza stanęli m.in.: obecna burmistrz, były burmistrz, dwaj byli wiceburmistrzowie, w tym jeden aktualnie pełniący funkcję wiceprezydenta Sosnowca. To pokazuje, że w polityce pewne są tylko… zmiany. Być może w II turze dawne więzy powrócą, jednak obecnie niedawni współpracownicy wzajemnie konkurują wytykając sobie błędy. Czeladź choć zdecydowanie mniejsza od Sosnowca wyróżnia się dużą liczbą kandydatów, co powinno wpłynąć na większą frekwencję. Tutaj emocji nie braknie do końca.
Będzin
W Będzinie widoczne są emocjonalne zagrania i próby anonimowych, nieczystych ruchów niektórych kandydatów. Tu walka rozegra się między flagami partyjnymi.
Wart uwagi jest fakt, że w Czeladzi i Będzinie funkcjonują okręgi jednomandatowe, co narzuca zmianę stylu prowadzenia kampanii wyborczej i zachęca do wykorzystania metod bezpośrednich – od drzwi do drzwi. To najlepsza forma z punktu widzenia wyborców, bo kandydaci muszą wykazać się znajomością potrzeb mieszkańców i spojrzeć im prosto w oczy.
Dąbrowa Górnicza
Na tym tle najspokojniej przebiega kampania w Dąbrowie Górniczej. Wynika to z faktu, że wynik w Dąbrowie jest raczej przesądzony. Pozostaje pytanie czy w I turze. Zamożna gmina, prezydent reprezentujący lewicę, która w tym mieście od zawsze była silna – a przede wszystkim brak długofalowej aktywności ‘prezydenckiej’ pozostałych kandydatów i ich objawienie się niedługo przed wyborami to charakterystyka tutejszej kampanii.
Pomysłowe sztaby
Tegoroczne wybory obfitują w wiele wybryków. Sztaby starają się być coraz bardziej pomysłowe, choć nadal wyczuwalny jest generalny brak długofalowej strategii. A przecież kampanię wyborczą zaczyna się dzień po wyborach, należy dokonać analizy i segmentacji wyborców, zadbać o sprawdzenie ich potrzeb, zdyscyplinować sztywny elektorat i pomyśleć o tych, którzy niezdecydowani lub zniechęceni. O tym, jak wiele dałaby kampania prowadzona całą kadencję przekonują się też kandydaci spoza Zagłębia – doskonałym przykładem są Katowice, w których po rezygnacji P. Uszoka, rozpoczęło się gorączkowe polowanie na kandydatów i poszukiwanie formuły na to jak przekonać wyborców chwile przed pójściem do urn.
Nie wskazując nazwisk – w całym Zagłębiu na palcach jednej ręki można policzyć kampanie, które skutecznie i kompleksowo wykorzystały dostępne i bogate instrumentarium marketingu politycznego. Choć to i tak postęp w stosunku do wyborów sprzed 4 lat. Pomysły bywają niedopracowane, a słabością części sztabów jest nieumiejętne demaskowanie pseudokandydatów i ich populistycznych haseł.
W dojrzałych demokracjach przepustką do świata polityki jest sukces zawodowy, u nas polityka zdaje się być dla wielu osób jedynym sposobem na zaistnienie. Z niecierpliwością czekamy na zmianę w tym zakresie. A najważniejsze, że zmiana ta zależy od nas – wyborców.
Generalnie należy też pamiętać o kilku regułach:
Kandydat broniący fotela i walczący o reelekcję dysponuje pewnymi narzędziami, którymi nie dysponują inni kandydaci. Jednym z takich narzędzi wykorzystywanym w formie marketingu szeptanego jest straszenie, że wraz z przyjściem nowej władzy – nastąpi szeroko zakrojona czystka kadrowa.
Choć realnie takie rzeczy się nie zdarzają, lęk jest jednak jednym z najskuteczniejszych motywatorów. A liczba pracowników urzędu i jednostek podległych zsumowana z ich rodzinami może dać tę subtelną różnicę i w zaciętej rywalizacji dać palmę pierwszeństwa.
Z drugiej strony kandydatów walczących o odbicie fotela prezydenckiego zawsze łączy jedno – wszyscy bez wyjątku krytykują obecnego włodarza. Jeśli natomiast krytykują to samo i nie oferują czegoś co ich wyróżnia – tracą. W kampanii ważne jest przemyślenie: do kogo chcemy mówić, co chcemy mówić i jak chcemy to powiedzieć. Należy unikać banałów i robienia z siebie artysty kabaretowego. Rozgłos wywołany śmiesznym, a często ośmieszającym nas plakatem – w 90% nie pomaga kandydatowi, a raczej kompromituje go, co pamiętane jest długie lata.