Czego nie robić w kampanii wyborczej

artykuł ukazał się na portalu PRoto.pl 28 października 2014 r.
Przejdź do publikacji

Ostatnie dni obfitują w radosną twórczość zarówno kandydatów na polityków, jak i doświadczonych, starych wyjadaczy. Kampania wchodzi w decydującą fazę, a warto uczyć się na cudzych błędach, bo własne mogą kosztować zbyt wiele.

Choć o kryzysie wiadomo, że prędzej czy później przydarzy się każdemu, a błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi – oto zestawianie kilku rad, które być może pomogą uniknąć ci kryzysu na własne życzenie.

Kandydacie na polityka, polityku:

1. Zacznij od analizy.
Zastanów się, do kogo chcesz mówić, co chcesz mówić i jak chcesz to powiedzieć. Segmentacja wyborców i odpowiednie instrumentarium to podstawa. Do seniorów nie dotrzesz przez FB, a do młodzieży przez spotkania w przyparafialnej świetlicy. Pamiętaj, jakim kanałem co komunikujesz, by nie wysyłać przekazu dedykowanego jednej grupie, kanałem prowadzącym do drugiej.
Piłkarska metoda „na aferę”, czyli wrzucanie wszystkiego do jednego worka z nadzieją, że jakoś się uda i każdy znajdzie coś dla siebie, też nieszczególnie się sprawdza, bo wyborca w kampanii jest rozpieszczany i nie lubi szukać, gdy inni podają mu na tacy.

2. Wyróżnij się albo zgiń. To hasło powinien znać każdy, kto chce się komunikować. Przestrzegaj jednak zasady: nie wszystko i nie za wszelką cenę, bo zginiesz, przepadniesz.

Gra na pile, udawanie mima czy plakat w przebraniu kwiatka może zapewni ci ogólnopolską sławę, ale zastanów się, jak zostaniesz odebrany. Jeśli chcesz nam powiedzieć, że jesteś poważnym, racjonalnym kandydatem, a połowa twarzy w płatkach to argument mający bezsprzecznie to potwierdzić… to weź pod uwagę, że samorząd to nie wybory przewodniczącego klasy w szkole podstawowej, a twój plakat robiący ogólnopolską karierę jest świetnym pomysłem na… targi florystyczne lub karnawałowy bal przebierańców. Wybory to nie rynek z kwiatami, choć „niezłych kwiatków” nie brakuje.

3. Miej wyczucie czasu.
Pamiętaj – co i pamiętaj – kiedy. Jeśli liczysz, że rozpoczynając kampanię 3 tygodnie przed wyborami powalisz wszystkich na kolana, zastanów się, kiedy zdążysz opowiedzieć nam swoją historię i czy ona zdąży nas urzec. Skazujesz się bowiem na największy tłok i hałas komunikacyjny, na czas kiedy drukarnie pracują pełną parą, a kolejki do nich się wydłużają. Pamiętaj też, że internauci alergicznie reagują na „troskliwe” pytania o miasto i „bezinteresowne” zaproszenia do grona znajomych w klimacie last minute. Ponadto „like” to nie głos.

Nie obroni cię nawet smutny fakt, że przeciąganie ustaleń kształtu list wyborczych bywa taktycznym zagraniem jej liderów, skracającym czas na wybicie się nowych kandydatów.

Na szczęście nazwisko to brand, który możesz promować bez względu na kształt listy i dzień w kalendarzu. Kampania powinna zaczynać się dzień po wyborach, a jej finał raczej 3 miesiące niż 3 tygodnie przed wyborami.

4. Pamiętaj, że największa walka toczy się na twojej liście.
Oficjalnie gracie w jednej drużynie, ale rządzi arytmetyka i jeśli kandydatów jest wielu, to niejeden nie zawaha się zastosować do machiavellistycznej idei, zgodnie z którą cel uświęca środki, a gole strzelone swoim liczą się podwójnie. Jeśli rywalizujesz w okręgu jednomandatowym nie zapominaj, że niektórych nic nie cieszy tak bardzo jak porażka sąsiada.

5. Nie wierz w szczęśliwe numerki.
Każdy kandydat, bez względu na miejsce, które otrzyma potrafi podać kilka argumentów za tym, że jego lokata jest wyjątkowa. Jednak poza czubem listy, dającym realny handicap, wszystkie szczęśliwe 7 i 13, piłkarskie 10, premiowane ostatnie lub przedostatnie miejsca oraz te na piątkę czy szóstkę – to bajka. Nikt nie wybierze cię tylko dlatego, że jesteś 7, 8 czy 9, ale jeśli wiarygodnie i rzetelnie zrealizujesz swoją kampanię, nawet parszywa 12 nie przeszkodzi ci w zwycięstwie.

6. Od drzwi do drzwi.
Najprostsze metody są najlepsze. Jeśli masz możliwość zapukania do drzwi swoich wyborców, nie boisz się, że wypomną ci niedotrzymane obietnice – to działaj. Nic tak nie robi, jak rozmowa w cztery oczy. Miej jednak pomysł na rozmowę, zapytaj o potrzeby, na koniec daj gadżet czy ulotkę i się uśmiechnij i podaj rękę. Jeśli w to wątpisz, przypomnij sobie, jakie cuda zdziałał tuskobus i zastanów się, ile prawdy może być w powiedzeniu, że trzy uściśnięte ręce to jeden głos.

7. Nie kreuj się na autorytet, jeśli nim nie jesteś.

Nikt nie lubi ideałów, szczególnie, gdy jest to tylko Twoja opinia o sobie. Szczególnie wyczuleni na tym punkcie są internauci. Nie darują nikomu, kto naprawdę nie zapracował na ten status. Przykładem i przestrogą może być niedawna reakcja na słowa Aleksandra Kwaśniewskiego, który o Radosławie Sikorskim i PO, w kontekście słynnej wypowiedzi Sikorskiego o spotkaniu Tuska z Putinem, powiedział: „Oni robią z siebie idiotów.” Internauci natychmiast i nie bez powodu przypomnieli byłemu prezydentowi chorobę filipińską, przemówienie adresowane do Ludwika Dorna i jego psa Saby, podlewane alkoholem wystąpienia publiczne w kraju i za granicą oraz niedawne dwuznacznie odebrane przez wielu śpiewanie hymnu Rosji i ZSRR w Kijowie.

8. Dbaj o pamięć, bo inni Ci przypomną.
Wiedz, co mówisz, a nie mów, co wiesz. Polegaj na faktach, byś nie musiał tłumaczyć się zawodnością pamięci, jak obecny marszałek. Takie wpadki pamiętane są latami. Sorry, taki mamy klimat.

9. Tym bardziej, że internet jest jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – do końca świata i jeden dzień dłużej.
A właśnie w wirtualnym świecie królują wpadki, lapsusy, błędy. Chyba nie chciałbyś kojarzyć się z takimi przekazami i trafić do internetowej skarbnicy wszelakich dziwactw.

10. Wybory są raz na 4 lata, a z ludźmi, których chcesz do siebie przekonać, żyjesz na co dzień.
Nie zapominaj o tym, bo nie wszystko jest na sprzedaż i nie wszystko na siłę. To nie pierwsze i nie ostatnie wybory, a nazwisko masz tylko jedno.