W poniedziałek miał miejsce protest korporacji taksówkarzy w największych miastach Polski. Celem strajku było zwrócenie uwagi taksówkarzy na preferencyjne warunki, na jakich działa Uber, platforma technologiczna, która łączy kierowców z pasażerami za pomocą aplikacji w smartfonie.
Na ulicach Warszawy napięcie osiągnęło zenit, ze względu na sparaliżowane centrum miasta. Taksówkarze poruszali się z prędkością 20-30 km/h, blokując ulice i buspasy.
Taksówkarze apelowali do rządu, aby na firmę Uber nałożono obostrzenia identyczne, które dotyczą funkcjonowania korporacji taksówkarzy: m.in. konieczność posiadania licencji, kasy fiskalnej i ubezpieczenia w przewozach osób.
Bardziej niż przepisy prawa w tym temacie, interesują nas skutki wizerunkowe strajku dla korporacji taksówkarzy i firmy Uber.
Patrząc na sytuację z perspektywy Ubera: z pewnością strajk nosi znamiona sytuacji kryzysowej dla marki. Jednak negatywne skutki wizerunkowe prawdopodobnie uderzą nie w Ubera, a w korporacje taksówkarzy. Wynika to z samej idei strajku, który został zaplanowany w ten sposób, że najmocniej uderzył … w klientów. Już w dniu strajku odnotowano zwiększone zainteresowanie klientów aplikacją. Z pewnością przyczyniło się do tego stanowisko Ubera, który korzystając z real time marketingu, przygotował dla nowych klientów specjalny rabat.
Co ciekawe, korporacjom taksówkarzy nie zabrakło merytorycznych argumentów, jedynie sposób ich opowiedzenia był chybiony. Pamiętajmy, że polemika firm i marek nie odbywa się w próżni. Ważna lekcja dla korporacji taksówkarzy: w walce o przetrwanie rynkowe, nie zapominajmy o naszych Klientach, bo to oni w dłuższej perspektywie zdecydują o naszym „być” albo „nie być”.
Czytając komentarze społeczności internetowych, nasuwa się wniosek, że korporacje taksówkarzy powinny raczej zastanowić się nad strategią pozyskiwania Klientów w dobie nowoczesnych technologii, niż trwonić wysiłki i energię na walkę z Uberem i … swoimi klientami – komentuje Agata Biernacka, Specjalista ds. Public Relations w Instytucie Publico.
