Artykuł z komentarzem dr. Krystiana Dudka ukazał się na portalu Wirtualnemedia.pl 2 maja 2023 r.
Przejdź do publikacji -> https://www.wirtualnemedia.pl/
Oglądaliście już film „Lewandowski – Nieznany”? Od strony PR miało być pięknie i spójnie, a wyszło… – jak widać na zdjęciach (??) Do tego dochodzą informacje o wycięciu z filmu Ł. Piszczka, P. Zahaviego, podsycające negatywne emocje wypowiedzi C. Kucharskiego czy krytyka postępowania Anny.
Nie da się ukryć, że nie jest to najlepszy czas sportowo i wizerunkowo dla marki „Lewandowski”.
Zebrałem parę refleksji na ten temat. Zaznaczę, że od dawna mocno kibicuję Lewemu, kibicowałem jego transferowi do Hiszpanii i wierzę, że jego forma w Barcelonie się odrodzi.
Niemniej, jego doradcy ds. PR w ostatnim czasie chyba nie są w najwyższej formie. Nie pomaga temu fakt, że Lewy ostatnio „wychodzi z lodówki”, ale o tym poniżej.
Zacznijmy od tego, że marka „Lewandowski” to brand, który jest w Polsce silny i taki pozostanie. Po pierwsze niestety nic nie zapowiada, żebyśmy w najbliższym czasie doczekali się zawodnika z takimi osiągnięciami indywidualnymi oraz klubowymi, który przyćmiłby Lewego. A po drugie – nawet jeśli założylibyśmy scenariusz, w którym jego forma nie odrodzi się i np. zakończy karierę – to po krótkiej przerwie jego nazwisko się odbuduje i na bazie sentymentu oraz wspomnień osiągnięć i sukcesów, które odnosił – popyt na Lewandowskiego i zainteresowanie nim będzie bardzo duże.
Każda telewizja da wiele, by pojawił się w niej jako ekspert, a pomysłów na inne sposoby zmaterializowania takiego potencjału jest wiele.
Zresztą, to mechanizm znany ze świata sportu i showbiznesu od lat, gdy gwiazdy zaliczają wpadki, a potem wracają na szczyt.
W tej wizji projektu, który nie może się nie udać, tylko jedno może pójść źle. Mianowicie kryzys wizerunkowy, którego podstawą byłoby coś społecznie nieakceptowalnego. Natomiast wczytując się w wypowiedzi C. Kucharskiego, trzeba przyznać, że choć nie zapowiadają wizerunkowej bomby – wywołują rysy na wizerunku kapitana reprezentacji. W moim przekonaniu Panowie pokłócili się o pieniądze i o to, kto komu więcej zawdzięcza, a naturalnym następstwem jest tu podrażnione ego obu. Dziwię się jednak doradcom wizerunkowym, bo na ich miejscu sugerowałbym sprawne i dyskretne zamknięcie tematu – zamiast prania brudów na oczach milionów Polaków.
Warto zwrócić uwagę, że jeśli Lewy będzie w formie i będzie odnosił sukcesy sportowe – wizerunkowo będzie mu można trochę więcej niż innym. Jak to działa widzimy na przykładzie Kyliana Mbappe. Wiele słyszymy o jego ogromnym apetycie na pieniądze, by nie powiedzieć pazerności, ogromnym ego, traktowaniu kolegów z góry i innych gwiazdorskich zachowaniach. Jednak póki gra świetnie, a wszyscy mają świadomość, że z racji młodego wieku największe sukcesy dopiero przed nim, a ma potencjał by być też filarem sukcesów klubu i reprezentacji Francji – jest to marka osobista traktowana w sposób wyjątkowy.
W przypadku marki R. Lewandowskiego – którego kariera nieuchronnie zbliża się do końca – dużo zależy od tego jak PR-owo poprowadzą ją jego doradcy. Wizerunkowo – transfer do Barcelony czy emisja poświęconego mu filmu – idealnie się w to wpisują.
Jednak, co mocno mnie dziwi, w zarządzaniu tą marką da się zauważyć niedoskonałości, które na takim poziomie, nie powinny mieć miejsca.
✅ Dla przykładu – produkcja filmowa „, która powinna być dopracowana w najmniejszym detalu, a każda sekunda i minuta filmu powinny spójnie rysować nam wizerunek R. Lewandowskiego, ma w sobie rzucające się w oczy i budzące wątpliwości niespójności. I nie ratują tego wypowiedzi R.L. o tym, że swoje wypowiedzi nagrywał spontanicznie i bez przygotowania. W zarządzaniu marką nie liczą się intencje tylko fakty, a po owocach poznajemy i oceniamy.
✅ Przykład: Anna Lewandowska wypowiada się w filmie o pracowitości Lewego, który jako ostatni wychodzi z szatni po treningu. W zestawieniu z jej wypowiedzią mamy zaserwowaną wypowiedź J. Kloppa, który mówi, że Lewy nie był tytanem pracy, a on specjalnie dla niego nauczył się języka polskiego, by krzyczeć zrozumiale hasło „rusz dupę”. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni jaki pomysł na skomponowanie tych dwóch skrajnie innych opinii miał autor tego konceptu, bo chyba nie taki, by tym, którzy lubią krytykować Lewego dla zasady – podać na tacy argument do dyskusji.
✅ Na niedopracowane i nieco wymuszone wyglądają też fragmenty, w których Anna i Robert Lewandowscy rozmawiają na ławce. Nie da się nie zauważyć, że oboje nie czują się tam jak ryba w wodzie. Zarówno ich mowa ciała jak i poruszane wątki nie wywołują przyjemnej i lekkiej czy romantycznej atmosfery. Anna Lewandowska – przypomina Robertowi niefortunne zachowania związane z podróżą poślubną czy zaręczynami, a rozmowa mogłaby się bardziej kleić i porywać widza.
W strategii PR każdy komunikat, a szczególnie w takiej produkcji filmowej, powinien mieć swój cel – jako kibic R. Lewandowskiego mam zagwozdkę czemu służyły powyższe wątki. Film miał przecież pokazywać Lewego nieznanego – czyli chłopca z marzeniami, który poszukiwał sukcesu i.. ojca, którego mu brakowało. Po co więc takie dodatki?
Co do sporu Lewandowski – Kucharski:
Trzeba przyznać, że C. Kucharski to osoba, która ma kilku przeciwników. Wiele jego wypowiedzi w stronę Lewandowskiego padało w okresie sukcesów naszego kapitana. Obecnie Lewandowski przeżywa kryzys formy, a jak nie idzie – to nie idzie. Słabo gra reprezentacja, słaby okres w Barcelonie, brak goli w ważnych meczach i afera premiowa, która gdy już przygasła została podgrzana przez wywiad Skorupskiego. Łaska kibiców na pstrym koniu jeździ. Wie o tym Kucharski i wykorzystuje słabszy moment Lewego, by podać swoje argumenty. A te padają teraz na podatny grunt i są podbijane przez krytyków piłkarza.
Trochę ukazuje się nam też polska mentalność, bo można powiedzieć że naszym sportem narodowym jest zadawanie ciosów tym, którym się powiodło. Bardzo prawdziwe okazuje się wtedy powiedzenie, że niestety w Polsce miarą sukcesu jest liczba krytyków i wrogów.
Gdy w wywiadach z C. Kucharskim czytamy, że strategia komunikacji A. i R. Lewandowskich obliczona była na kreowanie ich na „króla i królową Polski”, to w moim przekonaniu taka wizja była przesadzona. Tym bardziej biorąc pod uwagę, że oczywiste było, że prędzej czy później ludzie dowiedzą się, że taki był plan na ich pozycjonowanie. A Polacy nie lubią tych, którzy pozycjonują się na dużo lepszych od nich.
Zobaczmy dlaczego i jak bardzo i autentycznie ludzie kochają – Małysza, Fabiańskiego czy Piszczka (który przecież kiedyś zamieszany był w korupcję w polskiej piłce). Oni emanują raczej skromnością, nie wychodzą z lodówki, nie słyszymy, by mieli plan zostać królami.👍 Oni pozwalają ludziom czuć pewien niedosyt ich osoby. A ten niedosyt jest bardzo korzystny.
Polacy mają ogromną słabość do P. Żyły, bo jest maksymalnie wiarygodny, nietypowy i wydaje się facetem z sąsiedztwa. A to, że mówi czasami nieskładnie i pewnie połowa Polaków uznaje, że jest w tym lepsza – tylko dodaje mu uroku.
Gdybym miał doradzić R. Lewandowskiemu, to wbrew temu, że popularność dzisiaj daje najwięcej zysków i jest pewnego rodzaju kompetencją – zaproponowałbym wyciszenie i wycofanie, koncentrując się na tym, by argumentami, które mają go bronić były strzelane gole.
Wiemy, że nazwisko Lewandowski to magia, która wywołuje kliki, odsłony i zasięgi, ale w pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że Lewy „wychodzi nawet z lodówki”, a przesyt to duży krok w stronę objawienia internetowej niechęci. Gdy połączy się to jeszcze z tym, że sporo publikacji przedstawia narrację Kucharskiego – robi się mało przyjemnie i marka „Lewandowski” przeżywa kryzys.
Nawet największy fan Lewego – czytając wypowiedzi jego byłego menagera może odnieść wrażenie, że część z nich bardzo prawdopodobnie może ukazywać (parafrazując tytuł filmu) Lewego nieznanego. A to oblicze dalekie od tego w jakie mierzy Lewandowski.
I mówię to absolutnie bez satysfakcji, bo wiernie kibicuje Lewemu od lat i mocno trzymałem kciuki za jego wymarzony transfer do Barcelony.
Być może nie należało kreować Lewego na ideał w każdym wymiarze. Przecież wiemy, że nikt nie jest ideałem i nawet nie lubimy, gdy ktoś tak o sobie myśli. A jeśli jeszcze słyszymy, że miałby plan koronować się na króla Polaków – zamiast strzelców – coś głośno zaczyna zgrzytać. Nawiązując do budowania postaci filmowych – wiemy jaką sympatią widzowie obdarzają bohaterów, którzy nie jawią się jako idealni, ale na naszych oczach stopniowo ujawnia się ich lepsza, a w końcu najlepsza strona. To przypadek W. Szczęsnego, który był trochę arogancki, dość często krytykowany, a Polacy polubili go bardziej, gdy obronił ważne karne, a potem zobaczyliśmy go na mundialu już nie jako bramkarza, który powstrzymał Messiego, ale troskliwego ojca przytulającego swojego synka. Z marką nie można przesadzić i przedobrzyć, bo nawet najlepszym daniem można się przejeść.
Dlatego w moim przekonaniu wizerunek Lewego był niepotrzebnie zbyt idealizowany, co w czasach social mediów i zaglądania znanym osobom w ich życie prywatne jest taktyką bardzo ryzykowną i trudną. Czasami lepiej powiedzieć na głos – nie jestem idealny, ale staram się być jak najlepszy. To zrzucenie ciężaru, który jest zbędny. W przypadku Lewego widzimy, że on cały czas stara się wszystko udźwignąć.