artykuł opublikowany na portalu www.wirtualnemedia.pl 18 maja 2015 r.
Przejdź do publikacji

Debata Komorowskiego z Dudą może zmienić przebieg kampanii, bo pokazała Komorowskiego lepszego niż widzimy go w całej kampanii, a przyznać trzeba, że spadek poparcia z wyjściowego poziomu 60-70 proc. w jego wykonaniu to nie lada sztuka. Duda dał się zaskoczyć kilkoma ciosami przygotowanymi przez sztabowców prezydenta i wypadł poniżej oczekiwań – analizuje dr Krystian Dudek.

Za nami debata prezydencka w TVP i Polsacie. Formuła „jeden na jeden” zgodnie z przewidywaniami okazała się zdecydowanie bardziej emocjonująca od formuły „jeden z dziesięciu”. Mniej przewidywalny okazał się jej wynik. Po zaskakujących rezultatach I tury, słabej kampanii Komorowskiego i skutecznej Dudy – ten drugi dla wielu był faworytem. Jednak słabość kampanii Komorowskiego obniżyła oczekiwania wobec niego i paradoksalnie sprzyjała sukcesowi w debacie. Obaj kandydaci podczas debaty mieli mocne momenty, ale więcej miał ich obecny prezydent, który częściej umiejętnie punktował swojego konkurenta. Pytanie, czy wiatr w żaglach jaki poczuł Komorowski poniesie go do drugiej debaty, w której trudniej będzie zaskoczyć kontrkandydata.

Jak ważne są debaty w wyborach prezydenckich nikogo nie trzeba przekonywać. W historii marketingu politycznego zapisało się ich wiele, w tym te, które miały znaczący wpływ na wynik wyborów: Nixona z Kennedym, Reagana z Carterem czy Kwaśniewskiego z Wałęsą. Debata Komorowskiego z Dudą może zmienić przebieg kampanii, bo pokazała Komorowskiego lepszego niż widzimy go w całej kampanii, a przyznać trzeba, że spadek poparcia z wyjściowego poziomu 60-70 proc. w jego wykonaniu to nie lada sztuka. Duda dał się zaskoczyć kilkoma ciosami przygotowanymi przez sztabowców prezydenta i wypadł poniżej oczekiwań. I nie zmieni tego zaklinanie rzeczywistości przez sztaby, które bez względu na wszystko dzisiaj ogłoszą zwycięstwo swojego polityka.

Zaczęło się łagodnie, nawet stroje kandydatów były stonowane, a ich kolorystyka nie zapowiadała emocji. Ale niech ta początkowa łagodność nikogo nie zwiedzie. Oto kilka wybranych elementów debaty, które mogły zapaść w pamięć i zrobić wrażenie na widzach.

Komorowski (zgodnie ze scenariuszem) umiejętnie rozpoczął – przekazał Dudzie urodzinowe życzenia spełnienia marzeń, ale inteligentnie i z humorem dodał, że może nie wszystkich. Wiedział też gdzie patrzeć, nie błądził wzrokiem i umiejętnie pozycjonował Dudę zwracając się do niego per „panie pośle”. W materiałach filmowych widzieliśmy, że uprzejme gratulacje i życzenia złożył Dudzie jeszcze przed rozpoczęciem programu, być może usypiając nieco czujność konkurenta.

Duda odpowiedział podziękowaniami za przybycie, ale nie odniósł się do życzeń, które najwidoczniej go zaskoczyły. Sprytnie natomiast wypomniał Komorowskiemu nieobecność podczas poprzedniej debaty. To był dobry argument, ale już w pierwszych chwilach dało się zauważyć większe zdenerwowanie Dudy. Kilka razy przejęzyczył się i sprawiał wrażenie niezdecydowanego lub niezorientowanego gdzie patrzeć.

Komorowski mówił z przekonaniem, spokojem i mieszcząc się w wyznaczonym czasie. W odróżnieniu od dotychczasowej kampanii był zdecydowany i autentyczny. Nie popełniał firmowych gaf i nie był rubaszny. Taki początek musiał lekko wyprowadzić z równowagi Dudę, bo dało się wyczuć jak bardzo chciał nadrobić słabszy nieco start. W zasadzie w każdej wypowiedzi przekraczał wyznaczony czas, tym samym przy kolejnych pytaniach starał się mówić coraz szybciej. Po kilku minutach, emocje się wyrównały, ale pierwsze wrażenie robi się tylko raz.

Sztab Komorowskiego najwyraźniej zrobił to, co do niego należało, przygotowując kilka mocnych kart, które z czasem lądowały na stole. Pojawił się wątek pozycji Polaków (D. Tuska) w Europie, kulminację fali emigracji za czasów rządów PIS, bojkot Rady Bezpieczeństwa Narodowego przez Jarosława Kaczyńskiego, stanowisko Dudy w sprawie in vitro, temat SKOK-ów, dokonania Dudy z czasów pracy w Kancelarii Prezydenta, koszty ewentualnej realizacji obietnic wyborczych przedstawiając je jako nierealne i pytając retorycznie czy aby je zrealizować podniesie podatki. Warto zaznaczyć, że Komorowski dobrze poradził sobie również z pierwszym pytaniem zadanym bezpośrednio przez Dudę – o jego słowa w liście z 2011 r. na uroczystości upamiętniające ofiary w Jedwabnem:  „Naród ofiar był także sprawcą”. Odpowiadając nawiązał  do słynnych słów biskupów polskich, którzy „wybaczali i prosili o wybaczenie”, a jednocześnie zaakcentował swoją skuteczną interwencję po gafie Obamy mówiącego o polskich obozach zagłady. Odpowiadając na kolejne pytania Dudy, Komorowski skutecznie przechodził z obrony do ataku.

Blokowanie etatu i wydruk asami z rękawa

Najmocniejszym asem, który z rękawa wyciągnął Komorowski, było wymowne pytanie o blokowanie od 9 lat etatu na krakowskiej uczelni przez Dudę. Tym pytaniem Komorowski totalnie zaskoczył Dudę, który próbując zripostować, zdołał jedynie wydusić z siebie: „Panie Prezydencie…”. Ewidentnie sztab Dudy nie przewidział i nie przygotował swojego kandydata na taką okoliczność, a takimi zaskoczeniami buduje się wizerunek całej debaty. Już po debacie sztabowcy Dudy zadają pytanie o etaty akademickie członków zaplecza Komorowskiego np. prof. Nałęcza, ale dowodzi to tylko, że ten temat przespali.

Duda generalnie zachowywał się grzecznie, nawet aż za, bo momentami sprawiał wrażenie jakby wszedł w rolę posła rozmawiającego z prezydentem. Należy zaznaczyć, że również  wyciągnął kilka mocnych kart: umiejętnie i słusznie przypomniał o nerwowym ruchu Komorowskiego w poniedziałek po I turze wyborów czy odrzuceniu przez Komorowskiego propozycji spotkania z Kukizem, grając pod jego elektorat. Dobrym ruchem Dudy było przypomnienie Komorowskiemu o podpisaniu ponad dwudziestu zmian podatków oraz, że Gowin i jego decyzje, które obecny prezydent chwile wcześniej skrytykował – zapadły za czasów, gdy obecny lider Polski Razem był ministrem w rządzie PO. Ta riposta wzbudziła emocje u Komorowskiego, który nie wytrzymał i parę razy wszedł w zdanie Dudzie.

Niepotrzebnie Duda w jednym ze swoich pytań pół minuty poświęcił na wymienianiu wszystkich dotychczasowych stanowisk Komorowskiego, ponieważ stracił czas, który mógł wykorzystać inaczej, a na zakończenie debaty Komorowski sprytnie powołał się na swoje wieloletnie doświadczenie.

Trudnym pytaniem dla Dudy okazało się to o Śląsku. Ale nie samo pytanie zrobiło największe wrażenie, a wręczenie przez Komorowskiego wydruku z wypowiedziami.  Duda nie bardzo chciał przyjąć wydruk, a nieco ospały w tej kampanii Komorowski wykazał się tu dynamiką i determinacją – takie gesty zapadają w pamięć. Ponadto argument o bliskości górnictwa z racji pracy rodziców w Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie – nieszczególnie może przekonać Ślązaków, a wiele osób prowokuje do żartów. Już po debacie Komorowski wybiera się na Śląsk – pytanie czy zdyskontuje ten wątek i przekuje w głosy na siebie.

Z pozostałych szczegółów warte uwagi jest jeszcze nawiązanie Komorowskiego do wygwizdania Dudy na zjeździe pielęgniarek, ich zagłuszanie podczas wizyty w kancelarii premiera Kaczyńskiego, a nawet zaproszenie Dudy do wspólnego spotkania z pielęgniarkami. Duda przez chwilę był wyraźnie wybity z rytmu. Kolejne pytanie zaczął zadawać nerwowo przeglądając swoje notatki.

Koniec wieńczy dzieło

Mowy końcowe były szczegółowo zaplanowane. Komorowski podsumował wszystkie zarzuty stawiane Dudzie przez 80 minut akcentując poza in vitro i wypowiedzią asystentki o kamienowaniu kobiet w Iranie, także pozycję Dudy wobec Kaczyńskiego czy współpracę z Macierewiczem. Duda ripostował powołując się na nauki papieża, zmienność Komorowskiego w sprawie zmian w konstytucji i jego złośliwy spot. Komorowski przyjął formułę zestawiania kontrastów – opowiadając o sobie i Dudzie jako różnych kandydatach na prezydenta – robił to zresztą konsekwentnie od początku debaty i w tym z racji obecnej funkcji upatrywał swojej szansy. Ostatnia mowa Komorowskiego była efektem skumulowanych emocji, dlatego zbyt zapalczywa i wypełniona mocnymi gestami. Warto było nieco stonować po dość agresywnym przebiegu całego spotkania. Wypowiedź końcowa Dudy wypadła lepiej, spokojniej, mniej zaciekle. Mówił o podatkach dla sieci handlowych, większej kwocie wolnej od podatku i nawiązał do wyborców Kukiza.

Warto zastanowić się, jakie były cele obu sztabów- jeśli Komorowski miał być dynamiczny i zdecydowany – był, momentami nawet za bardzo. Jeśli Duda miał być grzeczny i dobrze wychowany – też był i też momentami za bardzo. Ale pamiętajmy, że to nie koniec. Za kilka dni panowie spotkają się w TVN i to wrażenia z tej debaty, na ostatniej prostej, będzie kluczowe dla wyników wyborów prezydenckich. Dzisiaj wiemy, że czeka nas gorące kilka dni i jeszcze gorętszy finał wyścigu o fotel prezydencki. Pytanie co i jak przygotują oba sztaby, a szczególnie czym zaskoczą swoich rywali i co przemycą przed ciszą wyborczą do opinii publicznej, bo jak wiemy w ostatnich dniach zawsze pierwszoplanową rolę grają emocje. Tych z pewnością nie braknie.