artykuł ukazał się na portalu www.bankier.pl 4 stycznia 2011 r.
Przejdź do artykułu

Koniec każdego roku to czas podsumowań i analiz. Koniec roku 2010 to również czas wyborów samorządowych i nowej jakości działań PRomocyjnych kandydatów serwujących nam bogaty materiał analityczny.

Jak mawiał klasyk – niewidzialna ręka rynku kształtuje jego oblicze. Parafrazując te słowa można powiedzieć, że duża konkurencja polityczna wymogła na startujących ponadprogramową aktywność, opartą na działaniach niestandardowych, niekonwencjonalnych, dotąd niespotykanych, a często jak się okazało także niezrozumiałych.

W poniższym zestawieniu pominę tych, którzy nowoczesne narzędzia PR wykorzystali zgodnie ze sztuką odnosząc tym samym zasłużony sukces. Skoncentruję się na kilku grzesznych przypadkach kandydatów prowadzących swoją kampanię jak się wydaje zgodnie z monteskiuszowską myślą – cel uświęca środki. Na szczęście wyborców zwykle te właśnie środki okazały się niewystarczające.

Dawid Chełmecki
Kandydat, który przewrotnie po zdobyciu ogólnopolskiej popularności i staniu się „bohaterem” wielu – kandydatem być przestał. Wszystko przez szczerość i niepohamowaną spontaniczność zaprezentowaną w studio lokalnej telewizji.

Ilość odsłon filmu ukazującego popisową wypowiedź kandydata, ilość fanów dedykowanych profili na portalach społecznościowych mogła być przyczyną zazdrości niejednego pierwszoligowego polityka. I być może ta ilość zagwarantowałaby sukces wyborczy, gdyby nie fakt, że Dawid Chełmecki stał się Dawidem Ch. w związku z podejrzeniem posiadania narkotyków.

Jarosław Oborski
Gdyby samo zastosowanie kilku technik mowy ciała gwarantowało sukces polityczny, ten kandydat z powodzeniem mógłby startować w dowolnych wyborach. Krótki film, przygotowany zresztą pod okiem doświadczonego parlamentarzysty Krzysztofa Tyszkiewicza (o czym informują napisy końcowe) zafascynował z pewnością wielu internautów.

Piramidki, gesty otwarcia, podkreślanie faktów… przed nami cała gama gestów mających przekonać wyborców do jedynego słusznego wyboru. Wartość dodaną stanowić miał kostium i dramaturgia klipu, chyba jednak nie na miarę wyborów samorządowych 2010.

Agnieszka Rupniewska
Młoda śląska prawniczka, która znalazła sposób na prawą kampanię oparta na konkretach. Wszem i wobec ogłosiła, że: Proponuje S.E.K.S. (Skuteczne. Efektywne. Kreatywne. Sumienne.) Działanie na rzecz województwa śląskiego. Zgodne z myślą przewodnią kampanii: „Mój program jest realny, bo chcę go wykonać! Chcę wykonać mój program, bo jest realny!” obiecała wyborcom, że zadba o więcej bezprzewodowego internetu czy rozwój kultury i lepszą jakość wypoczynku.

Rozumiemy, że należy zwracać na siebie uwagę, ale może warto poszukać innego, równie intrygującego skrótu, który za 10-20 lat nie będzie ciągnął się ogonem za poważną już wtedy panią mecenas? A przecież internet (także bezprzewodowy) pamięta wszystko.

Włodzimierz Tomaszewski
Kandydat na prezydenta Łodzi, zaczął dobrze, bo jeszcze przed wakacjami. Pokazał tym samym, że w obliczu tak ważnej sprawy jak wybór głowy miasta gotów jest do działania jeszcze przed urlopem. Gorzej jeśli spytamy jak skończył mężczyzna, który tak dobrze zaczął(?) Wartym uwagi jest jego spot, ukazujący nagą prawdę o łódzkiej kulturze.

Włodzimierz Tomaszewski były wiceprezydent Łodzi i jak podaje za Janiną Paradowską – znawca kompetencji poszczególnych szczebli samorządu prezentując stan kultury miasta z pewnością wszedłby w spór z wieloma osobami, którzy takiemu obliczu kultury mówią ‘tak’.

Sara May
Jak nie wiem co ze sobą zrobić to zostanę politykiem. To chyba prawda o starcie Katarzyny Szczołek w wyborach samorządowych. Wokalistka (lub nie) zdecydowała się na start w wyborach, by jak to określiła mniej w polityce było „ciotek klotek”. Swój plakat wyborczy dopracowała w szczegółach w photoshopie, prezentując jakże bogaty program…

Jak się okazało wyborcy woleli jednak „ciotki klotki” i sukcesu politycznego nie było, ale zgodnie z zasadą – nie ważne co mówią, ważne by nie przekręcali nazwiska – promocyjnie Katarzyna Szczołek wygrała niezłe publicity. Jej osobą zainteresowały się bowiem takie media jak: „The Economist”, „National Post”, „Correio” czy tureckie CNN. Tylko co tu teraz zrobić z taką popularnością?

Bogna Janke
Numerem jeden jest (poważna na tle tego zestawiania) kandydatka do rady gminy w Konstancinie Bogna Janke, która wystartowała, prowadziła kampanię, pisała bloga, a w dniu wyborów nie mogąc znaleźć swojego nazwiska na karcie do głosowania zorientowała się, że przeprowadziła kampanię wyborczą w nie swoim okręgu.

Chciałoby się powiedzieć, że lepiej późno niż wcale, ale lepiej chyba nic nie mówić. Na osłodę pozostają przeprosiny www.bognajanke.salon24.pl i wniosek, by w polityce nie ufać nawet swoim.

PS. Historia pokazuje jednak, że czasami można odnieść niespodziewany sukces polityczny. Pamiętamy posła Krzysztofa Ibisza, który w 1991 roku wszedł do sejmu z ramienia Polskiej Partii Przyjaciół Piwa Janusza Rewińskiego.

Czasami pomaga także znane nazwisko. Jak poinformowała Gazeta Wyborcza sukcesy w ostatnich wyborach odniosły żony polityków. Małgorzata Gosiewska, pierwsza żona tragicznie zmarłego Przemysława Gosiewskiego dostała się do sejmiku województwa mazowieckiego, a radnymi sejmików zostały też Ludgarda Buzek i Barbara Zdrojewska. W wyścigu do Parlamentu Europejskiego czarnym koniem na Śląsku okazał się natomiast Bogdan Kazimierz Marcinkiewicz, prywatnie ktoś zupełnie inny niż znany wszystkim z romantycznej duszy były Premier RP.